ilustracja: Aki Mirai

Trzy miniatury

TOMEK GROMADKA

Wszystkie teksty powstały podczas zajęć PISANIE CO WTOREK na podstawie inspiracji od osób uczestniczących w warsztatach. 

Inspiracje zostały przetworzone przez autora. 

Proces twórczy był zarazem społeczny, jak i indywidualny. 

 

Sen

Tata mój łowił ryby w przeręblu na Syberii, bo tak nie lubił Rosji, że co dzień chciał ją ciąć i rąbać, więc ciął i rąbał lód ziemi rosyjskiej. 

Złowił tata mój słuchawkę telefoniczną, w której nadal trwała rozmowa, gdy przyłożył ucho okazało się, że rozmowa trwa od wieków i dotyczy najlepszych lesbijskich klubów, ale idzie apokalipsa, więc rozmawiające osoby zaczęły się ze sobą żegnać.

-Halo rzucił tata mój. Znalazłem wczoraj dziecko, może ktoś z was chciałby się nim zaopiekować.

Mówił o mnie. 

-My tu mamy wojnę z Chinami powiedział głos w słuchawce. Nie w smak nam nowe życie, chcemy ocalić stare.

-A ja zjadłem całe opakowanie Raffaello powiedział drugi głos i nie dodał nic więcej. 

Tata mój zrozumiał. Wyrzucił słuchawkę z powrotem do przerębla, który wtedy był już oknem, a słuchawka moją siostrą, która lecąc z okna wołała psa i pies wyskoczył przez okno za nią, a za psem pobiegł tata, wychylił się i patrzył jak jego córka leci w stronę dobrej energii i miesza się z psem, zaczynając samą siebie inwigilować i tak jej dobrze idzie, że dostaje tę pracę. 

Jako asystentka modelki plus seize robi wszystko, żeby nie obudzić taty. Pisze ciche mejle, milczy do telefonu służbowego, jeździ na pokazy mody na paluszkach. 

Tata jednak w końcu się budzi, sąsiedzi nie dają mu spać, mama bardzo głośno prowadzi samochód i w końcu rodzę się ja, Raffaello, hajtam się z leśnym szwagrem i na morskim kruku mścimy wredną wróżkę. 

Ryba błyszczy jak dobre serce. 

Tunel prowadzi do oka. 

Oko to zamarznięte jezioro. 

Seks

Chodzę po piasku i z każdym ziarenkiem coś z siebie zdejmuję. To niteczkę czapki, to włókno spodni, też sznurowadła. Docieram do morza, które pachnie męskimi perfumami. Pewnie kąpał się w nich pewien facet. 

Jakiś facet wychodzi z piany. 

Zgarbiony, ze spodniami pod szyję, z wystającym językiem. Łapię się tego języka i huśtam się, i śpiewam: 

przed snem czytam wiersze

wkładam rękę w majtki

i poznaję klasyków 

zmierzwiony Mickiewicz

piszczy hymn do cipki

gładzony Sienkiewicz

kupuje tort penisowi 

No dobrze, zaczyna pytać dziecko, które akurat tamtędy przechodzi, żując chmurę, jak to dzieci, wszystko zjedzą. Skąd się bierze węch?

Ten facet, co wyszedł z morza, nadal tam jest. Chce się ze mną całować, zdejmuję sobie stanik i zakładam mu na oczy. Co widzisz? 

Widzę poemat 

sagę fontann

ciasto budyniowe

A ja? Pyta dziecko. Chcę wąchać. Nie chcę patrzeć. Dziecko zakopuje sobie nos w piasku. Lewą dziurką czuje historię wszystkich zbliżeń tej plaży, marsz drobinek spermy sprzed wieków, echa zawodzeń, też dudnienie pogwałceń. Niestety. Wtedy kicha i obsmarkuje mężczyznę, który się ze mną całuje. 

To nas spaja jakoś bardziej. Nie zaczynam myśleć o ślubie, jak mi się wcześniej zdarzało. Kminię, czy chcę go widzieć jutro.

Lizanie sutków przebiega rytmem rozkoszy. Dwie dłonie na piersiach, a język owija się wokół jednej. Gdy wyobrażam sobie ciasto budyniowe to druga osoba czuje więcej przyjemności.

Dziecko dorasta i chce się przyłączyć jako Andrzej, 30-letni pracownik firmy. Odmawiam. Zaczynam się ubierać. Zrobiło się chłodno. Posiadam ogon, więc jeszcze zostaję na chwilę. Ktoś go czesze. Może morze. 

Jakaś szyja się skłania idę po niej na drugą stronę wody delikatnymi krokami jak pocałunki. Mieszają się energie, terapeuta wzdycha czule, rozbieram cię do kości i zostawiam malinkę na sercu. 

Samotność

Dziwny jest Jędrzej po prostu idzie, ale zostaje spotkany przez szczękościsk, który nie należy do niego.

-Czemu mnie ściskasz, skoro pozbyłem się wszelkich napięć w życiu?

-Nie odpowiem ci dopóki nie wyeliminujesz ze swojej diety gąszczu bananów. 

-Moje gardło lubi banany dobrze się połykają. 

Rozmowa się urywa, bo droga kończy się morzem. 

-Czemu na plaży znajduję ziemniaczki, a nie marchewki, morze?

-Morza nie ma mówi piesek, rosyjska rakieta trafiła w terytorium Polski i morze się cofnęło. A co do ziemniaczków to nie bądź kozakiem tylko jedz zupkę. 

Jędrzej znowu jest dzieckiem i szczęka mu się zaciska na łyżce tak, że nawet babcia zespolona z dziadkiem z doczepką sąsiadów nie mogą tej łyżeczki wyjąć. 

-A, czyli tak do mojego życia trafił ścisk i napięcie, tak babciu?

-Nie jestem twoją babcią, całe życie byłam węgierską agentką pod przykrywką, odkrywam kołderkę, purpurowe bagienko.

Kręcę loczki lepkimi łapkami, ale Jędrzej nie zwraca na mnie uwagi. Dopiero jak zaczynam strugać kopyta odrywa oczy od przeszłości.

-Spójrz mi w oczy Jędrzej. Czekałam na ciebie całe życie, od przedszkola.

-Nie. Nie ulegnę fantazjom w chwili próby. Jesteś wytworem mojej samotności i szczękościsku. 

Gdy otworzę usta znikniesz. 

Jędrzej otwiera oczy i widzi jeża, który tworzy nowy język, najpierw alfabet, potem pierwsze słowo, słowa, składnię, fonetykę, w końcu słownik. Gdy język jest już gotowy wręcza go Jędrzejowi. 

Jędrzej milczy. Po prostu idzie. Słońce zachodzi, ptaki kamienieją, schnie azbest. Ktoś z kosza wyjmuje jakieś słowo.

Przygląda się mu. 

Płacze.

Na zimnej hali komuś spięło łopatkę. 

Aki Mirai graficzka, performerka, publikowała w takich pismach jak „Nigdzie”, „Stoję w miejscu”, „Serwetka”. Zajmuje się wielopoziomową analizą anime Serial Experiments Lain, moderatorka internetu.

Tomek Gromadka poeta, dramatopisarz, performer, dramaturg. Publikował w „Dialogu”, „Wakacie”, „Wizjach”, „Odrze”, „Stronie Czynnej”, „Dwutygodniku”, „Helikopterze”. Członek Grupy Performatywnej Chłopaki i Stowarzyszenie Pedagogów Teatru. Współtwórca Stołu Powszechnego w Warszawie. Prowadzi zajęcia „Pisanie co wtorek”. Laureat konkursu „Połów” oraz „Pierwsza książka wierszem” Biura Literackiego. Autor książki poetyckiej „Komunizm, gówno i może cię kocham”.